Sanok,

wtorek, 29 czerwca 2021

Do urzędu gminy Zagórz pytania o trasę kolejową "Strzała Południa"-sprzeczne kompetencje.



pytania redakcji o trasę kolejową "Strzała Południa"

Szanowni Państwo, Skoro na odcinku do stacji Uherce wymieniono podkłady, czy możliwe jest przedłużenie linii w wybrane dni tygodnia do samych Ustrzyk jako oferty powolnej kolei turystycznej w ramach biletu PKP Intercity?

Pytanie :
Czy umieją Państwo poinformować, kto powinien zlecić wykonywanie przewozów do Chyrowa na Ukrainę? Obecnie jakiś czas temu miał miejsce pojedynczy przejazd poc. pasażerskiego do stacji Krościenko. Taki pociąg mógłby kursować w weekendy teraz w wakacje, co prawda powoli- czy taka usługa jest możliwa po obecnym torowisku, jak ze dwa lata temu?. Rozmaite szczeble samorządu nie mogą dojść do porozumienia, przepisy są wewnętrznie sprzeczne i niespójne. Czy gmina może wystąpić do PKP PLK z pytaniami o naprawę tej linii tak aby węzeł kolejowy w Zagórzu- na powrót był węzłem? Obecnie jest to tylko stacja pośrednia, poza weekendową ofertą w kierunku st.. Uherce. Proponuję by docelowo pozostawić jeden tor dla drezyn na odcinku Uherce- Olszanica.

Odpowiedzi MIB z ok. 2017 roku:
MIB koncentruje się na realizacji przewozów międzynarodowych na Ukrainę przez Medykę i Dorohusk. Organizatorem transportu zbiorowego w strefie transgranicznej jest samorząd. Jeżeli kursowanie pociągów na Ukrainę przez kolejowe przejścia graniczne inne niż Medyka i Dorohusk jest istotne z uwagi na potrzeby transportowe lokalnej społeczności władze lokalne mają możliwość zamawiania i dotowania tego rodzaju przewozów w granicach regionu.

 

Zespół prasowy

Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa



---------- Wiadomość przekazana dalej ----------
Od: Leyko Tomasz 
Data: 23 września 2016 13:48
Temat: FW: Fwd: Propozycja połączenia kolejowego Przemyśl- Chyrów- Zagórz- Lupków- Medzilaborce
Do: "Adam Fularz

Szanowny Panie

 

W odpowiedzi na e-maila z dnia 20.09.2016r informuję, że:

Proponowane przez Pana połączenia będą możliwe do przeanalizowania i ewentualnego uruchomienia  w przyszłości, gdy zajdą przesłanki o potrzebie i możliwości ich uruchomienia, Na obecną chwilę, występuje szereg uwarunkować, które leżą poza kompetencjami Samorządu Województwa Podkarpackiego, m.in. przywrócenie przejezdności nieczynnej linii kolejowej oraz tzw. 3 szyna po stronie Zarządcy infrastruktury kolejowej Ukrainy. Nie bez znaczenia jest konieczność pozyskania źródeł finansowania. Mając na uwadze Pana aktywność na rzecz reaktywacji pociągów , proponuję zainteresować tym tematem bezpośrednio przewoźników kolejowych aby uruchamiali alternatywnie do publicznej komunikacji zbiorowej pociągi komercyjne o charakterze historyczno-turystycznym, lokalno-patriotycznym itp.  Aktualnie w ramach ograniczonych  środków finansowych Województwo stara się zaspokoić potrzeby na podstawowych ciągach komunikacyjnych o znacznych potokach podróżnych, przede wszystkim dedykowanych dla uczniów, studentów  i osób dojeżdżających do pracy.  Uzupełnieniem kolejowego transportu jest również transport drogowy, zwłaszcza gdzie potoki podróżnych są znikome. Wobec powyższego, uruchomienie pociągów w nowych relacjach musi mieć uzasadnienie nie tylko sentymentalne.

 

T.Leyko




Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego
al. Łukasza Cieplińskiego 4
35-010 Rzeszów, skr. pocztowa 17
centrala: (017) 850 1700
fax: (017) 850 1701
www.umwp.podkarpackie.pl/

Z prasy:

 

Na razie bez pociągów do Krościenka i Chyrowa 

- Zadanie prowadzenia międzynarodowego przewozu pasażerskiego na trasie Krościenko - Chyrów należy do ministra właściwego do spraw transportu – mówi „Rynkowi Kolejowemu" Krzysztof Gąsior, starosta powiatu bieszczadzkiego. 


Co na to władze powiatu? (...)

- Aby linia powyższa mogła być uznana za zadanie powiatu bieszczadzkiego w postaci powiatowych przewozów pasażerskich, linia ta musiałaby, zgodnie z art. 4 ust. 1 pkt. 10 Ustawy, być wykonywana w granicach administracyjnych co najmniej dwóch gmin i niewykraczającym poza granice jednego powiatu – podkreśla starosta bieszczadzki. 

- Warunek ten nie zachodzi przy linii Krościenko - Chyrów, albowiem trasa z miejscowości Krościenko do Granicy Państwa Polskiego przebiega przez teren jedynie gminy Ustrzyki Dolne – zaznacza Gąsior. 

- Zgodnie z przepisem art. 4 ust.1. Pkt. 6 w związku z art. 7 ust.1. Pkt. 6 Ustawy o publicznym transporcie zbiorowym zadanie prowadzenia międzynarodowego przewozu pasażerskiego na trasie Krościenko - Chyrów należy do ministra właściwego do spraw transportu – stwierdza Krzysztof Gąsior.

źródło: Rynek Kolejowy

--



---------- Wiadomość przekazana dalej ----------
Od: Beata Besz
Data: wtorek, 31 października 2017
Temat: Re: pytania o trasę kolejową "Strzała Południa"
Do: adam.fularz


Dzień dobry,
W załączniku przesyłam odpowiedź.
 
Z poważaniem
Beata Besz
 
Sent: Tuesday, October 31, 2017 8:29 AM
Subject: Fw: Fwd: pytania o trasę kolejową "Strzała Południa"
 
 
 
Sent: Tuesday, October 17, 2017 10:13 PM
Subject: Fwd: pytania o trasę kolejową "Strzała Południa"
 
Pytanie:
Czy w opinii UM jest możliwy powrót połączeń pasażerskich z Przemyśla w Bieszczady?
Pozdrawiam,
---------- Wiadomość przekazana dalej ----------
Od: Adam Fularz <adam.fularz@wieczorna.pl>
Data: 3 lipca 2017 10:38
Temat: pytania o trasę kolejową "Strzała Południa"
Do: um@ustrzyki-dolne.pl





---------- Wiadomość przekazana dalej ----------
Od: Adam Fularz 
Data: 10 listopada 2014 21:18
Temat: trains connecting Poland via Ukraine: Zagórz- Chyrov- Przemyśl- line.





"Strzałą Południa" przez Kraj Rad. O kultowym pociągu z Zagórza

Krzysztof Potaczała

50 lat temu uruchomiono linię kolejową z Zagórza do Przemyśla przez terytorium ZSRR. Pociąg rychło zyskał miano kultowego.

<https://ci6.googleusercontent.com/proxy/lbH-jIqv5WmCw1i-vfzbsE9ZO7nONkwuGLHzDD_DsEkQR4qAytvL9qqe7fUjFLTbTQj3kh9azP3fEZH1Fv2c8k2J1KUfDQSTJdhdO5jVGXDCJ__GRIPE6UwIGroU0irQqI7FbRyJeHJzSX9s39CwmY29BAzsowz9eZjUXpKkZAw1W3ZapbXZUKlhmLrQdMzgzXS-OIyTOQ=s0-d-e1-ft#http://www.nowiny24.pl/apps/pbcsi.dll/bilde?Site=NW&Date=20130829&Category=BIESZCZADY00&ArtNo=130829666&Ref=AR&border=0&MaxW=500>

Tłumy mieszkańców w asyście milicji witają pasażerski skład.

(ze zbiorów Krzysztofa Potaczały)

Umowę między Polską a ZSRR o bezwizowym kolejowym ruchu towarowo-pasażerskim na trasie Zagórz-Przemyśl podpisano jesienią 1963 r. Wkrótce po tym na granicznej stacji w Krościenku koło Ustrzyk Dolnych zatrzymał się pierwszy skład podczepiony pod czarną, dymiącą lokomotywę.

Na tę chwilę czekali dziennikarze, oficjele, kolejowa orkiestra, mieszkańcy. Gomułka i Chruszczow obecni nie byli, ale ich portrety zdobiły fasadę stacji kolejowej, a dwujęzyczny napis głosił nierozerwalną przyjaźń polsko-radziecką.

Pociąg szybko ochrzczono "Strzałą Południa", choć toczył się on po torach nader wolno i tylko w porywach osiągał prędkość siedemdziesięciu kilometrów.

Tam nasze korzenie

Dla podróżnych nawet lepiej - przylepieni do szyb mogli "podziwiać" panoramę dawnych polskich miejscowości, po wchłonięciu po wojnie przez Kraj Rad niemiłosiernie zapuszczonych i zabiedzonych. Budziła się wtedy w ludziach refleksja, że gdyby te miasteczka pozostały w granicach Polski, ich los byłby zgoła inny.

Wśród podróżujących z Zagórza do Przemyśla lub na odwrót zdarzali się i tacy, którzy właśnie gdzieś w Chyrowie albo Dobromilu mieli rodzinne korzenie - można ich było poznać po stężałych twarzach, ukradkiem ocierających łzy na widok utraconej krainy.

Niekiedy taki człowiek doznawał potrzeby wygadania się - wspomnień o miejscach wrosłych w serce i umysł, nigdy nie wypartych. Choćby o chyrowskim kościele zamienionym na dyskotekę, czy też o zrujnowanym i przekształconym na wojskowe koszary jezuickim kolegium, w którym za młodu pobierało nauki tylu wybitnych później Polaków, m.in. Eugeniusz Kwiatkowski, Jan Brzechwa, Mieczysław Orłowicz, Kazimierz Junosza-Stępowski.

Iwan i Wania mają władzę

Pociąg z Zagórza przez Ustrzyki Dolne, Starzawę, Chyrów, Dobromil i Niżankowice od granicy w Krościenku kursował jako osobowo-towarowy. Do lokomotywy zaczepiano trzy-cztery wagony pasażerskie, a następnie kilka lub nawet kilkanaście platform.

To na nich najczęściej jechały na Wschód produkowane w Zasławiu koło Zagórza przyczepy do traktorów, a także węgiel i tarcica. Drogą powrotną wwożono do Polski m.in. ciągniki rolnicze Władymirec T-25.

Polscy kolejarze od Zagórza po Ustrzyki nie utrzymywali zasadniczo kontaktów służbowych z ich odpowiednikami po sowieckiej stronie.

Co innego obsada w Krościenku. Tamtejszy dyżurny ruchu miał bezpośrednie połączenie z dyżurnym radzieckim, siedzącym w budce za szlabanem, i przez telefon prosił go o zezwolenie na odprawienie pociągu.

- Kiedy wszystko było w porządku, na pulpicie zapalała się biała lampka - opowiada Zdzisław Tkacz, w latach 80. dyżurny ruchu PKP w Krościenku. - Tylko wówczas skład mógł odjechać ze stacji, ale zdarzały się przypadki, że zaświecała się biała lampka, pociąg miał ruszać, a nagle Iwan albo Wania zmieniał zdanie, chcąc zapewne pokazać, kto tu ma władzę. Wtedy ponownie musiałem prosić go o zgodę, co było dość stresujące. Z czasem ja i moi koledzy wycwaniliśmy się. Kiedy tylko otrzymywaliśmy pozwolenie na przejazd, natychmiast otwieraliśmy semafor na wolną drogę. No a jak semafor był otwarty, to już nie można było cofnąć decyzji.

Uwaga, puszka na torach!

Wszystkie rozmowy między polskimi i radzieckimi kolejarzami odpowiedzialnymi za ruch na trasie były nagrywane. Kiedy dyżurny PKP w Krościenku podnosił słuchawkę telefonu, automatycznie po obu stronach granicy włączały się magnetofony szpulowe.

Sowieccy kolejarze nie znali dobrze języka polskiego, ale Polacy rosyjskim posługiwali się jako tako, ucząc się go obowiązkowo w szkole. Ponadto wśród radzieckich pracowników kolei było parę osób mających polskie pochodzenie.

- Wyczuwało się to po akcencie, a czasami po jakimś polskim słowie używanym zapewne w domu – mówi Eustachy Sokół, kierujący w tym czasie ruchem pociągów na stacjach w Ustrzykach i Krościenku.

- A czy ktoś dzisiaj wie, że urządzenia na stacji w Krościenku były sowieckie i że tylko ich monterzy mogli cokolwiek przy nich grzebać? - pyta Roman Małek, dyżurny ruchu w tej miejscowości od 1982 r. - Wkurzało nas, że mają takie prawa na naszym terenie, ale co mogliśmy zrobić?

- Podobnie rzecz się miała z pociągami - dodają inni kolejarze. - Co prawda na trasie do Przemyśla kursowały polskie składy, z naszymi drużynami konduktorskimi i maszynistami, ale to "ruscy" rządzili. A wszystko wynikało z ich chorobliwej podejrzliwości. Oni nie przestawali ani na moment myśleć, że z naszej strony ktoś może dokonać sabotażu.

Kiedy skład z wolna wtaczał się na granicę, stawał do rutynowej kontroli. Było nawet specjalne miejsce, żeby służby ZSRR mogły dokładnie obejrzeć wagony z góry, od wewnątrz i z dołu.

- Dwóch sołdatów z latarkami i psami metr po metrze sprawdzało spód pociągu - pamięta Sokół. - Ta skrupulatność świadczyła o tym, że brali pod uwagę, iż może tam być podwieszony ładunek wybuchowy.

W pociągu z Zagórza do Przemyśla, a później także do Warszawy (słynna "Solina"), obowiązywał podróżnych zakaz otwierania okien w przedziałach i na korytarzu. Rzecz jasna, nikt do końca tego przepisu nie przestrzegał; łamany był on notorycznie.

Wszystko, co wylądowało przez okna pociągu na sowieckim gruncie, musiało zostać wnikliwie zbadane. Wedle służb granicznych ZSRR każdy niedopałek papierosa, kanapka, ogryzek, butelka mogły być niebezpieczne dla tego najszczęśliwszego z krajów.

Stąd też z należytą ostrożnością zbierano z torowisk, rowów i skarp znalezione dowody rzeczowe i poddawano je wnikliwym oględzinom.

- Mój znajomy lekkomyślnie wyrzucił puszkę po soku pomarańczowym - uśmiecha się warszawianin Mariusz Twardowski, który w latach 70. jeździł "Soliną" w turystykę. - Po natychmiastowym zatrzymaniu składu pogranicznik podszedł do niej niczym do tykającej bomby. No a potem owa puszka została pocięta na najdrobniejsze paski…

Podobne zdarzenie miało miejsce na wysokości Dobromila, kiedy to z powodu zmiętej kulki papieru śniadaniowego zatrzymano pociąg jadący do Przemyśla.

– Dostaliśmy powołania do wojska, więc wiadomo, że trzeba było coś wypić – wspomina emerytowany funkcjonariusz MO i policji. – W pewnym momencie kumpel zgłodniał, zjadł bułkę i cisnął papierek przez uchylone okno. W tej samej chwili któryś z sołdatów pociągnął za wajchę hamulca. Zaczęło się bieganie "ruskich" wzdłuż składu, pokrzykiwania, komendy. Nakazano wszystkim zostać w przedziałach. Ostatecznie jednak sprawcy nie ustalono.

Smutny widok za oknem

Nie można było też na radzieckiej ziemi robić zdjęć.

- O zakazie fotografowania mundurowi informowali zawsze przed odjazdem pociągu ze stacji granicznej – opowiadają ówcześni pasażerowie. – Każdy starał się więc najpierw ukryć aparat, a później, w trakcie jazdy, próbował pstryknąć niespostrzeżenie zdjęcie zasieków, wież strażniczych czy stacji kolejowych. Niewielu było śmiałków, ale niektórym się udawało.

Za gorbaczowowskiej pieriestrojki zakaz otwierania okien nie był surowo przestrzegany, a przy upalnej pogodzie sołdaci sami informowali, że można "nałapać powietrza", choć nadal zdecydowanie interweniowali, gdy ktoś próbował manifestować jakiekolwiek zachowania wobec napotykanych na trasie ludzi – najczęściej pastuchów odzianych w drelichy.

Nie brakowało też kilkuletnich dzieci, ubranych w połatane spodnie i wypłowiałe kurtki ze starszych braci, obutych w gumiaki lub też całkiem bosych.

- Żal było patrzeć, toteż z chęcią pozdrawialiśmy małoletnich pastuszków wypasających krowy i gęsi na wąskich pasach przy polnych miedzach, którymi łaskawie pozwolono im "zarządzać" - pamięta Mariusz Twardowski. - Nie było wagonu, z którego nie próbowano by rzucić tym dzieciakom cukierka, gumy do żucia albo i czekolady.

W pobliżu torów kolejowych swoje domki mieli drobni gospodarze. Ale jak oni gospodarzyli! W przyzagrodowych działkach nie było centymetra niewykorzystanej ziemi.

Na "luksus" posiadania działeczki pozwalał lokalny kołchoz, dlatego też ludzie ci byli nad wyraz wdzięczni ludowej władzy – mogli w końcu sadzić marchew, pietruszkę, buraki, cebulę i mieć je wyłącznie dla siebie. Dla ubogiego chłopa, często klepiącego biedę z żoną i kilkorgiem dzieci, możliwość uprawiania własnego ogródka była szansą na poprawę bytu i statusu społecznego.

Pociągi relacji Zagórz-Przemyśl i Zagórz-Warszawa od początku swojej historii miały ogromne obłożenie.Mnóstwo osób dojeżdżało nimi do pracy, zaś przejazd przez obszar ZSRR (ok. 42 km) był dla wielu atrakcją turystyczną.

Legendarne składy kursowały przez terytorium Związku Sowieckiego aż do końca jego istnienia, a nawet trzy lata dłużej. Potem Ukraina zażądała za tranzyt tak wysokich opłat, że Polacy nie byli w stanie spełnić tych żądań.

Przeczytaj więcej

--
Adam Fularz
www.sanocka.pl
Wydawnictwo Merkuriusz Polski
"Wieczorna.pl" sp. z o.o.
T +48604443623
F +442035142037
E adam.fularz na serw. wieczorna.pl
Dolina Zielona 24a, PL 65-154 Zielona Góra


--

1 komentarz: